Podwaliny aktualnego klubu piłkarskiego w Potworowie zostały położone w latach siedemdziesiątych. Za rok zarejestrowania Ludowego Zespołu Sportowego przyjęto 1973, a główną ideą było upowszechnianie i rozwój kultury fizycznej.
Zespół zarejestrowano w klasie “C” okręgu Kłodzkiego. Grupę tworzyli głównie przedstawiciele pobliskich wiosek i tak w najbliższych sezonach mierzyliśmy się z ekipami ze Stolca, Przyłęku, Laskówki, Dzbanowa, Pomianowa Górnego i Opolnicy.
Pozyskanie sprzętu potrzebnego do przystąpienia do rozgrywek to zasługa Gminy Bardo, od której dostajemy używane stroje sportowe - jasno błękitne koszulki, granatowe spodenki oraz białe getry w poziome czerwone pasy. Drugi komplet strojów staraliśmy się załatwić od występującego w wyższej klasie rozgrywkowej Magnezytu Grochowa. Sponsorowana przez lokalną kopalnię magnezytu, bogata i dobrze zorganizowana jak na lata siedemdziesiąte drużyna odmówiła. Gmina Bardo dorzuca jeszcze piłkę i jesteśmy gotowi do startu.
„Pod fabryką”
To właśnie tam rozgrywamy wszystkie ligowe mecze. Nasze boisko, znajdujące się nieco niżej tego obecnego, jest zbyt pochyłe i krótkie, nie spełnia wymaganych warunków. Korzystamy z tego przy Bardeckim Zakładzie Wyrobów Papierniczych. Położone pomiędzy Bardem a Przyłękiem, niedaleko stacji kolejowej. Na tym boisku mecze swoje rozgrywa występująca w klasie „”B” Unia Bardo.
Transport na mecze był możliwy dzięki wsparciu kółka rolniczego w Potworowie, które udostępniło traktor. Był to nowo wyprodukowany Ursus w zielonym malowaniu. Na przyczepie kilka rzędów ławek rozdzielonych słomą. Przy końcu przyczepy skrzynki wody mineralnej. To dzięki umowie i współpracy pomiędzy naszym kółkiem rolniczym a rozlewnią wody „Opolniczanka” w Opolnicy. W tygodniu kierowcy traktorem rozwozili wodę po terenie całego regionu.
„Brylant”
Najmocniejszym punktem naszego zespołu jest bramkarz. Józef Skotnik. Pseudonim „Brylant”. Doświadczony, ponad trzydziestoletni zawodnik przyjechał do Potworowa z Górnego Śląska, to tam występował w drugoligowym zespole Czarnych Bytom. To on jako najstarszy i najbardziej doświadczony zostaje wybrany kapitanem. Jego gra i spokój na linii robi duże wrażenie na miejscowych, nawet w treningach ciężko strzelić mu gola. Nie udaje się to również ekipie ze Stolca, z którą to rozgrywamy pierwszy oficjalny mecz. Remis 0:0 przyjmujemy z pokorą, chociaż byliśmy blisko zwycięstwa – sytuację sam na sam, strzałem w poprzeczkę kończy Jan Wielowski.
„Kompletne, konkretne problemy z… piłką”
Na jeden z kolejnych pojedynków wybieramy się do Opolnicy, tamtejsze boisko położone jest tuż przy rzece Nysie Kłodzkiej. Rywale nie stawiają poważnego oporu na boisku, szybko obejmujemy prowadzenie i kontrolujemy grę. Wbrew pozorom największe problemy w meczu stworzyliśmy sami. Najpierw po mocnym strzale Józefa Halamy w poprzeczkę pęka piłka. Mecz dogrywamy tą, przywiezioną przez naszą drużynę. Do przerwy wysokie prowadzenie i wydawałoby się, że to koniec emocji. Nic z tych rzeczy, po strzale Henryka Weretki piłka odbija się od słupka i ląduje w… rzece. Akcja ratownicza trwała z dobre 20 minut ale ostatecznie udało się ją wyłowić i dokończyć spotanie. Do Potworowa wracamy w świetnych humorach, wygrywamy aż 11:0. Łupem bramkowym podzieli się Czesław Fester(4), Józef Halama(3), Henryk Weretka(3), Adam Dyl.
„Historyczne zdjęcie”
Najbardziej w pamięci zapadł wyjazd do Pomianowa Górnego. To właśnie tam zrobiono jedyne jak do tej pory zdjęcie drużyny z tamtego okresu. Wynik samego spotkania to raczej historia, szybko staramy się o nim zapomnieć. Przegrywamy 1:4 a honorową bramkę zdobył grający w ataku Czesław Fester. Ciekawostką i czymś co zapadło w pamięci było zachowanie kapitana zespołu z Pomianowa, który to celowo przestrzelił rzut karny podyktowany za zagranie ręką, której nie było.
„Chaos”
W wielkim skrócie tak można podsumować resztę zebranej przez nas historii. Ciężko jest ustalić kiedy odbywały się poszczególne mecze, czy było to już w momencie zarejestrowania zespołu do rozgrywek czy przed? Wiemy, że zarówno przed jak i po rozgrywaliśmy głównie mecze towarzyskie z większością wiosek w których udało się zebrać drużynę. W większości spotkań graliśmy podpatrzonym ustawieniem. Poza pewniakiem w bramce, obronę tworzyli najstarsi, na stoperze ci obdarzeni wzrostem. Na skrzydłach i w napadzie młodsi, bardziej przebojowi. Trenera nie mieliśmy, nie było na to funduszy.
Ze wspomnień wartych odnotowania jest jeszcze Turniej Rady Narodowej, który rozgrywany był w Dzbanowie. Występujemy tam w dziewięcioosobowym składzie, doznając porażki 0:3 z Przyłękiem oraz pokonując gospodarzy 1:0. Po kilku latach nie zgłaszamy się już do „C” klasowych rozgrywek – głównie przez brak chętnych. Józef Skotnik próbuje swoich sił jeszcze w Górniku Wałbrzych a następnie w Magnezytach Grochów, jednak przez kontuzje wkrótce zawiesza buty na kołku.